niedziela, 8 lipca 2012

Polscy abazungu w pielgrzymce do Matki Słowa

      Pomysł rzuciły wolontariuszki. Magda z Gosią w zeszłym roku przeszły pieszo z Butare do Kibeho i tak się w tym rozsmakowały, że zaraziły nas swoim entuzjazmem:) Cóż było robić? Zorganizowaliśmy ekipę: br. Łukasz z Nyarushishi, dziewczyny, s. Fabiana i s. Jana Maria oraz nasz najnowszy gość - ks. Łukasz. Pielgrzymkę rozpoczęliśmy Mszą świętą w kaplicy Objawień na terenie Sanktuarium. Potem bieg do zatłoczonego busa, by dostać się do miasta.Około dziesiątej wyruszyliśmy na 30 km trasę. Droga prowadziła przez ścieżki, góry i pagórki, a dzieciaki z mijanych wiosek towarzyszyły nam masowo, mając przy tym ogromną frajdę, że tyle zmęczonych abazungu wlecze się w tropiku na własnych nogach:) Ale po kolei!
   
   
Mało brakowało, a spóźnilibyśmy się na busa. Chcieliśmy zakupić bilety dnia poprzedniego, ale pani z centrali powiedziała, że nie ma takiej możliwości. Zaproponowała za to rezerwację, co też skwapliwie uczyniliśmy. 
   Msza święta przewidziana była na godzinę 8.00, ale po przybyciu do Sanktuarium okazało się, że siostra, która ma klucze do zakrystii, akurat wyszła. To nic, że wszystko było zamówione dzień wcześniej - wyszła, to i wróci. Wróciła za pół godziny, a my siedzieliśmy jak na szpilkach, próbując zebrać myśli i intencje. Msza święta się odbyła, choć z braku czasu ks. Łukasz nie wygłosił homilii, po czym pognaliśmy na busa. Zostało 3 minuty do odjazdu, ale miejsca czekały na nas. No, nie wyobrażajcie sobie, że każdy miał swoje siedzenie! Tutaj w busy pakuje się ludzi tak długo, jak tylko drzwi są w stanie się zamknąć. Na jednym siedzeniu mogą siedzieć dwie lub trzy osoby, w zależności od wagi, wieku i innych gabarytów:) Dzieci w ogóle nie bierze się pod uwagę, bo one siedzą na kolanach dorosłych. Zresztą zobaczcie, jak to wygląda w realu:




  Po około pięćdziesięciu minutach podskoków, dziur, stękania silnika i niespodziewanych uścisków sąsiadów na zakrętach, dojechaliśmy szczęśliwie do Butare. Miasto tętniło życiem. Można sobie na przykład naładować komórkę w ulicznym straganie:)




       Nie tracąc cennego czasu, około 10.00 wyruszyliśmy w drogę. Trasa najpierw prowadziła przez asfalt. Entuzjazm rozpierał pielgrzymów:)




       Gdy tylko weszliśmy na ubijaną drogę, otulił nas czerwony, afrykański kurz. Natychmiast dołączyły do nas dzieciaki, które odprowadzały nas kilkaset metrów, po czym przekazywały kolegom z sąsiedniej wioski, a same biegiem wracały do rodziców.









     Najbardziej wzruszyła nas historia dzieci z Karama. Kiedy spotkaliśmy je po drodze, wracały z Butare, gdzie wczesnym rankiem zaniosły węgiel drzewny, by zarobić pieniądze potrzebne na zeszyty do szkoły. Dzieciaki wędrowały 15 km w jedną stronę, niosąc ciężkie worki na głowie. Cóż, los małych Rwandyjczyków nie jest łatwy... Maluchy były jednak bardzo szczęśliwe, próbowały z nami odmawiać różaniec po polsku. Uczyły się tez piosenki Arki Noego: "taki duży, taki mały może świętym być". Zaskoczyła nas ich świetna wymowa. Zdolniachy:)








    Około 13.20 przeszliśmy połowę trasy, zasługując na odpoczynek przy kanapce. Polanka na wzgórzu, ukryta w zaroślach, okazała się idealnym schronieniem. Mogliśmy bez asysty dzieciaków policzyć bąble na nogach i odpocząć przez kilka chwil. 







     
     Po odpoczynku zdecydowanie przybyło nam sił, niektórzy próbowali nawet fruwać :)




     W trakcie wędrówki co chwilę można było słyszeć, jak dzieci i dorośli wołają "abazungu". Ciekawość ich była ogromna. Rzadko się zdarza, że biali wędrują (czytaj człapią się) na własnych nogach... Piękne było to, że w byliśmy zaczepiani tylko podczas marszu i swobodnych rozmów. Kiedy ludzie widzieli, że odmawiamy różaniec lub śpiewamy pieśni, mijali nas z uśmiechem, ale w ciszy.
  Wreszcie dotarliśmy do granicy naszego dystryktu Nyaruguru. Radość była niemała, wszak to pewny znak, że zbliżamy się do celu. Widząc nasze zmęczenie (to pielgrzymka w tropiku), wielu ludzi życzyło nam MUKOMERE - co oznacza: trzymajcie się, powodzenia:)) Takie wsparcie dodawało nam sił i znajdowaliśmy rózne sposoby na walkę z kurzem i pragnieniem.












    Ludzie, których mijaliśmy po drodze, często nieśli ze sobą jakieś rzeczy. Jak tradycja każe - na głowie. 








     Pielgrzymka to również świetna okazja do ewangelizacji. Cenne chwile spotkań z innymi ludźmi, pogawędka w rodzimym kinyarwanda, zaśpiewanie wspólnie pieśni do Matki Śłowa. Takie momenty sprawiają, że nikną podziały na Białych i Afrykańczyków. Miłość przeciera szlaki do ludzkich serc...








     Po ośmiu godzinach marszu, pielgrzymi ze śpiewem na ustach weszli do Sanktuarium, by pokłonić się Matce Słowa i podziękować za otrzymane łaski. Ksiądz rektor Zbigniew Pawłowski zobaczywszy stan ekipy zlitował się nad nami i podwiózł do Ośrodka, gdzie z przepyszną kolacją, schaboszczakiem i polskim sernikiem czekała na nas s.Rafaela :)











5 komentarzy:

  1. Swietne zdjecia, swietny reportaz; wedlug mnie powinnas pisac reportaze w jakiejs gazecie katolickiej by przyblizyc nam Europejczykom idee misji; wladasz swietnym jezykiem, pochlania sie twoje opowiadania jak pyszny deser i zostaje na koniec niedosyt... chcialoby sie wiecej;
    najbardziej wzruszylo mnie zdjecie ciemna raczka dziecka w duzej bialej dloni, mistrzowskie zdjecie!!! i slowa, o zanikaniu podzialow na bialych i czarnych, kiedy milosc przeciera szlaki do serca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie zgadzam sie z poprzednim komentarzem i zachęcam do rozwijania talentu... Do mnie najbardziej przemawia Boża radość w Was, którą widać na każdym zdjęciu. Jak niewiele nam, ludziom jest potrzebne do szczęścia... Wystarczy pełnić Jego wolę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki! Cieszę się, że tak żywo reagujecie na moje posty. Afryka jest piękna, choć niesie w sobie dużo ran. Dobrze, że chcecie dowiedzieć się więcej o naszej misyjnej codzienności. Postaram się, by posty były dodawane regularnie, choć to niełatwe, bo pracy sporo... Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół naszej misji:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały blog ! Pozdrawiam serdecznie : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie:)...dużo siły Wam życzę-sercem jestem blisko!

    OdpowiedzUsuń