Dawno mnie tu nie było, ale ostatni tydzień miał szalone tempo, zupełnie nie pasujące do powoli pulsującego serca Afryki. W poście o międzyszkolnych zmaganiach zapowiedziałam ciąg dalszy. Otóż wczoraj zakończyliśmy obchody Tygodnia Edukacji na szczeblu państwowym. Nasze dzieciaki miały występować, więc solidnie przygotowywaliśmy się do tego etapu. Byli oficjele kościelni i państwowi, m.in. biskup naszej diecezji (przydzielony w zastępstwie, bo nasz umarł kilka miesięcy temu, świeć Panie nad Jego duszą), a także sam minister edukacji. Były delegacje dyrektorów szkół z wszystkich diecezji w Rwandzie, no i oczywiście kilka tysięcy dzieciaków. Nie mogliśmy pojechać wszyscy, bo tego samego dnia w dystrykcie obchodziliśmy Dzień Dziecka Afrykańskiego.
Podzielilismy się na dwie grupy. Siostra Rafaela i ja z pięcioma wychowawcami pojechaliśmy z grupą 23 dzieciaków na imprezę do Gikongoro - stolicy naszej dieciezji. Siostra Fabiana z pozostałymi uczniami i personelem reprezentowała nas w dystrykcie. Obie uroczystości odbywały się na stadionach. Obie miały rozpocząć się o godzinie 9.30. W dystrykcie spóźnienie wyniosło 1.5 godziny, u nas prawie dwie:) Wiadomo, ważniejsza impreza, dłuższe oczekiwania, ha!
Uroczystości w Gikongoro rozpoczęły się Mszą świętą. Orszak liturgiczny wyruszył do namiotu, gdzie ustawiono polowy ołtarz, chór pięknie śpiewał wszystko przebiegało zgodnie z planem do momentu, kiedy biskup powstał, by pozdrowić zgromadzonych. Otóż, okazało się, że właśnie wysiadło nagłośnienie... Znalezienie usterki i usunięcie jej zajęło ponad 30 minut. Co robili prezbiterzy zebrani przy ołtarzu? Spokojnie sobie siedzieli. Nikt się nie złościł, nikt nie biegał gorączkowo, chór śpiewał kolejne pieśni; skoro czekaliśmy dwie godziny, możemy poczekać jeszcze trochę:)) Kocham Afrykę!
Ale nie o tym chciałam pisać. Po Mszy Świętej odbyła się defilada. Kilka tysięcy uczniów przemaszerowało przed trybunami pozdrawiając zacnych gości, a mnie przypomniały się pochody pierwszomajowe w Pl i defilady patriotyczne w dawnym ZSRR.
Po defiladzie zaczęły się występy i przemówienia. Okazało się, że do prezentacji zostały wytypowane tylko trzy szkoły: Mere de Verbe z Kibeho (szkoła średnia dziewcząt), szkoła koedukacyjna z Nyanzy i my. Dziewczęta musiały "wypożyczyć" do tańca swoich kolegów i nauczycieli:)
taka była reakcja na taniec naszych dzieci:) |
Po występie jeden z wojowników (Bruno) przeczytał "umuvugo" - poemat. Opowiadał o naszej szkole, a jako refren powtarzało się zdanie: "ja też chodzę do szkoły". Niestety, nie mogłam robić zdjęć, bo trzymałam mikrofon, a warto było. Ludzie płakali, wielu z nich po raz pierwszy miało okazję przekonać się, że niewidomi potrafią czytać i to bardzo sprawnie. Bruno ułożył poemat z nauczycielami, utwór był długi na 7 stron:)). Część w kinyarwanda, a część po angielsku. Po tym wystąpieniu, minister zawołał nas do siebie, by osobiście pogratulować chłopcu. Ogłosił też publicznie, że nasza szkoła otrzymuje w prezencie... krowę. Tak, tak, dobrze przeczytaliście:) Nie wyposażenie szkolne, nie pieniądze. Krowa to najcenniejsza nagroda w Rwandzie. Krowa jest tu porównywana do matki żywicielki, a najpiękniejszy komplement, jaki chłopak może zaserwować dziewczynie, to porównać ją z krową:)) Na cześć krów pisze się tu poezję, krowę ofiarowuje się też w posagu. Ale o tym już w innym poście...
Czas, by przenieść się na drugą imprezę, do Kibeho. Ponieważ dzieci tańczyły tu dwa tygodnie temu, tym razem postanowiliśmy zaprezentować pomoce szkolne używane przez naszych wychowanków. Tutaj również nie obyło się bez defilady:) W mniejszym wymiarze, z mniejszym rozmachem, ale prezentacja musi być...
W czasie prezentacji jeden z naszych uczniów przeczytał poemat. Pozostałe szkoły przedstawiły krótkie występy. Były tańce, skecze i przemówienia. Były również nagrody dla szkół: papier toaletowy, mydła i inne środki sanitarne:)
Na zakończenie imprezy głos zabrał vice burmistrz ogłaszając uroczyście, że za zasługi w edukacji i wspaniałe tańce zaprezentowane na poprzedniej imprezie, dystrykt z radością przekazuje nam w prezencie... krowę:)
Z kolei pani vice burmistrz była tak podekscytowana, że z rozpędu zaprosiła wszystkich vipów i dzieci z najdalszej szkoły na zwiedzanie naszego Ośrodka. Przyszło ponad 150 osób. Nasz personel błyskawicznie zorganizował lekcje pokazowe w szkole i wszyscy byli zadowoleni.
Tak, sami przyznacie, że dzień pełen wrażeń i emocji. A najlepsze jest to, że właśnie skończyliśmy budowę obory w naszym ogrodzie...
O Agata! Niezla robota, bardzo ciekawie piszesz, to co dla ciebie jest codziennoscia - dla nas jest czyms odleglym i nieznanym, moglabym tak czytac, czytac, czytac :)Masz wielki dar malowania obrazow slowem, z duza dawka humoru!
OdpowiedzUsuńGratuluje wygranych! A to wam sie dwie krowki trafily!
To teraz co wieczor swieze mleczko...
Dzieki Aga za mile slowa. Celem tego blogu jest zmniejszenie odleglosci pomiedzy naszymi kontynentami. Jesli moje posty potrafia Cie przeniesc na kilka chwil do Afryki, to bardzo sie z tego ciesze. Co do mleczka - musimy na nie poczekac, bo krowy dopiero nam przekaza - wiec bedzie kolejna impreza:))
OdpowiedzUsuń