wtorek, 19 czerwca 2012

O krowich wdziękach ciąg dalszy, czyli tradycyjne zaręczyny

    Obiecałam wyjaśnić sprawę popularności krowy w tradycji rwandyjskiej. Przyszła ona wraz z plemieniem Tutsi, którzy zajmowali się pasterstwem. Wyhodowali oni niezwykły gatunek krowy zwanej WATUTSI. Krowy charakteryzowały się pięknymi, ogromnymi rogami. Powstała poezja pasterka wychwalające wdzięki zwierzęcia, porównująca krowę do matki żywicielki. Najpiękniejsze komplementy mają swą analogie w urodzie jałówki. Najlepiej pokazuje to tradycja zaręczyn w Rwandzie. Od krowy bowiem zależy przyszłość i powodzenie związku:)




       Obrzęd zaręczyn składa się z kilku etapów. Według tradycji, to rodzina chłopca rozglądała się za kandydatką do małżeństwa. Nie wolno robić to bezpośrednio, potrzeba dyskrecji i zaufanego mężczyzny, który podejmie rolę pośrednika, a potem negocjatora:)
     Często sam zainteresowany nie znał przyszłej kandydatki na żonę. Poprzez kolegów próbował dowiedzieć się, kim jest wybrana, czy ma ładną buzię i zgrabne nogi:) Kiedy rekonesans wypadł pomyślnie, negocjator komunikował o tym ojcu dziewczyny. Jeżeli ten wyraził zgodę, zaczynał się ryt umubano - który oznacza przygotowanie do małżeństwa.
     Na tym etapie pośrednik przeobrażał się w swata. Aby zyskać w oczach rodziny kandydatki, rodzina chłopca wysyłała co jakiś czas dary. Mogło to być piwo, czasem motyki lub banany.
   Przychodzi jednak najważniejszy dzień poprzedzający zaślubiny. Dzień, od którego zależy powodzenie transakcji. Dzień zaręczyn. Cała wioska brała udział w tym wydarzeniu. Cała, za wyjątkiem zainteresowanej dziewczyny, która czekała zamknięta w domu na ogłoszenie werdyktu...
    Ojciec dziewczyny w otoczeniu rodziny, starszych i sąsiadów czekał na orszak kandydata na narzeczonego. W orszaku przeważali młodzi chłopcy, którzy śpiewając i tańcząc nieśli w darze motyki i dzbany piwa bananowego.Prowadzili też na postronku krowę.



    Gdy dotarli na miejsce zaczynały się grzecznościowe pozdrowienia, formułki powitań, etc.  Ojciec dziewczyny powinien zapytać: "po co przynieśliście tu to piwo?". Wtedy ojciec narzeczonego musiał wygłosić mowę odnoszącą się do zwyczajów i przysłów rwandyjskich. Musiał też w imieniu chłopca poprosić o rękę dziewczyny.
   Po przemówieniu następował rytuał picia piwa. W pierwszej kolejności dostojni goście, tylko mężczyźni. 




    Kiedy ceremonia picia piwa bananowego dobiegła końca, ojciec dziewczyny zazwyczaj mówił: "Wasza prośba dotarła do mych uszu i obiecuję dać wam moją córkę, ale wy musicie mi w zamian dać inkwano" (rodzaj posagu).
Wtedy wprowadzano krowę:) Swat publicznie zachwalał jej wdzięki, posługując się poezją pasterską. Ojciec dziewczyny, na przypieczętowanie przymierza pomiędzy rodzinami, chwytał krowę za rogi mówiąc: "Przyjmuję cię, bo jesteś piękna i zdrowa." Wtedy następowały wiwaty, okrzyki radości i tańce. Na te okrzyki najbardziej czekała panna młoda:)) 
Po przekazaniu inkwano prawo do żony i jej dzieci przechodziło na własność męża. Ustalano datę zaślubin. 
   W obecnych czasach często łączy się zaręczyny ze ślubem. Obie uroczystości mają tradycyjny charakter, ale bardziej symboliczny, bo najczęściej młodzi sami dobierają się w pary. Tradycyjne małżeństwa z wyboru rodziców zawierane są jeszcze na wioskach. Ale o ślubie rwandyjskim dowiecie się już w następnym poście...






1 komentarz: