niedziela, 19 sierpnia 2012

Ach, co to był za ślub

   W sobotę mieliśmy radość uczestniczyć we wspaniałej ceremonii - nasi pracownicy zawierali związek małżeński. W końcu z pierwszej ręki mogę opisać Wam zwyczaje i ich znaczenie. Radość jest tym większa, że to nasz pierwszy niewidomy nauczyciel żenił się z nauczycielką orientacji i samodzielnego poruszania się. Jak sami zobaczycie, stanowią piękną parę. Życzymy Im pięknego, wspólnego życia!
   Post ten w całości dedykuję Magdzie Król i Małgosi Osnabiszyn, naszym kochanym wolontariuszkom FUA, które 17 sierpnia wyleciały do Polski i nie mogły uczestniczyć w uroczystości. Bardzo za Wami tęsknimy i jeszcze raz dziękujemy za wspaniałą pracę w Ośrodku w Kibeho. Christine z Prosperem oraz goście weselni pozdrawiają Was serdecznie!
    Wróćmy jednak do ślubnych ceremonii. Jak zwyczaj każe, nasze wolontariuszki przywdziały na siebie tradycyjne stroje. W ubieraniu pomagał im cały personel z kuchni, pralni, etc. Efekty oceńcie sami:)




      Pierwsza część odbyła się w domu panny młodej. Było to przekazanie posagu. Wszyscy czekaliśmy na przyjazd pana młodego i jego rodziny. Razem z nimi przyjechały dary - kanistry z piwem bananowym, motyki i inne, ale o tym za chwilę.





     


   Według tradycji, rodziny siedziały naprzeciw siebie, obie miały też wyznaczonych pośredników, którzy w ich imieniu prowadzili dysputy i targowali posag. Oczywiście posag był już wcześniej ustalony, teraz chodziło o dobrą zabawę i dopełnienie zwyczajów. Zwyczajowo więc zaczęli od wspólnego picia urwagwa - bananowego piwa o gęstej konsystencji:)






     Co odważniejsi, poszli w ślady wodzirejów (korzystając z tych samych słomek) pozostali kosztowali piwa miodowego, które miało znacznie przyjemniejszy zapach i smak:)








    Panna młoda miała zostać oddana rodzinie pana młodego za 16 krów. Zainteresowanym zależało na zbiciu ceny, próbowali też "przekupić"  swatów innymi darami:




    Głos zasadniczy mieli też pasterze, którzy zgrabnymi przyśpiewkami podkreślali walory ofiarowywanych krów. 





    Ostatecznie, posag został przyjęty, pan młody mógł usiąść na swoim miejscu i oczekiwać na pannę młodą, która została wprowadzona przez druhny. Pan młody od razu nałożył na jej rękę pierścień zaręczynowy - znak, że posag został przekazany i przyjęty, odtąd panna młoda należy do rodziny pana młodego. I jeszcze jedna informacja - panna młoda nie może uśmiechać się podczas tej uroczystości, to by źle świadczyło o niej i jej rodzinie. Ma raczej opłakiwać fakt, że opuszcza dom rodzinny. Co kraj, to obyczaj, jak to mówią. Piękny natomiast był obrzęd wręczenia podarków przez młodych swoim mamom w podziękowaniu za dar urodzenia i wychowania. Był również prezent dla swata, który przekonał rodzinę panny młodej do posagu. Dostał kapelusz i laskę króla. Wiadomo, kto tu rządzi :)











    Nie mogło zabraknąć też tradycyjnego tańca. Grupa młodych ludzi uświetniła czas posiłku. Młodzi musieli  najpierw nakarmić siebie nawzajem.








      Na zakończenie ceremonii, młodzi zniknęli w czeluściach domu i okazało się, że przyszedł czas na zmianę strojów. Trzeba było przygotować się na wyjście do kościoła. Ale przedtem czekała na młodych jeszcze ceremonia picia mleka - symbol błogosławieństwa i obfitości. Pożegnanie z domem panny młodej.






   Do kościoła udało nam się przybyć o czasie. Po drodze mijaliśmy inne pary, które zmierzały w stronę parafii, większość szła pieszo, jedna panna młoda przyjechała na motorze:) Kościół był jednak zamknięty, na przybycie księdza czekaliśmy tylko ... 45 minut. Kiedy już rozpoczęła się Msza święta, a ksiądz głosił płomienne kazanie, do kościoła wkroczyły dwie ostatnie pary (siódma i ósma). Dobrze, że zdążyli przed przysięgą małżeńską :) Ot, Afryka... 














    Po Mszy świętej pojechaliśmy do Nyarushishi na mała sesję zdjęciową z rodziną.








  Jeden umuzungu tak wszedł w rolę, że przez chwilę zastąpił druhnę ;)



    
    Potem był ciąg dalszy, czyli przyjęcie na sali. Nie mam tu na myśli posiłku, nic z tych rzeczy ;) Ot, uroczyste krojenie ciasta, życzenia i przyjęcie podarków. Obowiązkowa fanta dla każdego. I cudowna atmosfera...












    Ostatnia część ceremonii weselnych miała miejsce w nowym domu państwa młodych. Był to obrzęd wprowadzenia nowożeńców przez rodziców pana młodego, którzy przez swojego swata - pośrednika, uświadamiali młodym ich małżeńskie obowiązki i przywileje. Był też obrzęd picia mleka oraz karmienia dzieci przez młodych - jako symbol przyszłego rodzicielstwa. Na koniec pani młoda pokazała się w towarzystwie męża i jego rodziców - na znak, że całkowicie należy do nowej rodziny. Około 21.00 część oficjalna dobiegła końca i goście zaczęli rozchodzić się do domów. Dodam tylko, że zaczęliśmy o 9.00 rano...









1 komentarz: