czwartek, 24 maja 2012

Europejski czasocholizm

   Mówią, że w Afryce czasu się nie mierzy. Można spóźnić się na autobus, bo następny i tak przyjedzie - co z tego, że za trzy godziny? Afrykańczycy podkreślają: "Wy macie zegarki, a my mamy czas". Kolejne zderzenie kultur, mentalności, sposobów patrzenia. Życie na Czarnym kontynencie uczy nas, zabieganych, europejskich abazungu, że  czas to przede wszystkim przestrzeń spotkania...

   Tu nie można przejść przez wioskę, nie pozdrawiając sąsiadów. Trzeba zatrzymać się na chwilę, zapytać o zdrowie, o codzienne sprawy, wymienić grzecznościowe formułki.  To znak szacunku i wrośnięcia w daną społeczność. Co ciekawe, pierwsza musi pozdrowić osoba starsza lub wyżej postawiona w hierarchii społecznej. Tym samym daje ona możliwość młodszym do rozpoczęcia dialogu. Kiedy przechodzę obok dzieciaków, zawsze wpatrują się we mnie i uśmiechają, czekając, aż je pozdrowię. A gdy to uczynię, biegną w podskokach, by każdego przytulić i życzyć "komera" - "trzymaj się, powodzenia".
   Kiedy pada deszcz, trzeba przeczekać. Parasol nie sprosta tropikalnej ulewie:) To też dobra okazja do rozmowy, spotkania, zwyczajnego bycia razem. I nikt się nie denerwuje, że autobus ucieknie, że pocztę zamkną...
  Kultura relacji przeciwstawiona kulturze postępu, którą reprezentujemy. A może warto zatrzymać się czasami nad najprostszymi sprawami. Popatrzeć w oczy sąsiadom, posłuchać ich problemów. 
   Tak często my - misjonarze -  angażujemy serce i wszystkie siły w zewnętrzne dzieła, które powstają na naszych placówkach. Ale warto pamiętać też, że najważniejsze są te wartości, których nie widać od razu.
   A gdy padam ze zmęczenia po całodziennym bieganiu, lubię usiąść wieczorami wśród dzieciaków, posłuchać opowieści, jak przeżyły dzień i przytulić na dobranoc. Sama nie wiem kiedy, a siły wracają...



1 komentarz:

  1. i pojawia sie pytanie, kto tak naprawde jest szczesliwszy... ciekawie piszesz, uwielbiam twoje opowiesci o Afryce,
    Aga :)

    OdpowiedzUsuń